Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Absolutorium za propagandę

Treść

Minister finansów Mateusz Szczurek, niczym jego poprzednik, zamiast odnosić się do uwag dotyczących budżetu, wdawał się w słowne potyczki z opozycją (FOT. M. BORAWSKI)
Koalicja rządząca PO – PSL po raz kolejny jest zmuszona sama sobie udzielić w Sejmie absolutorium. Kluby opozycyjne opowiedziały się wczoraj za nieskwitowaniem działań rządu Donalda Tuska za ubiegły rok w związku z realizacją budżetu państwa

Uchwalony w styczniu 2013 r. budżet państwa na rok ubiegły nie został zrealizowany. Celu inflacyjnego polityki pieniężnej nie osiągnął też Narodowy Bank Polski. Sejm debatował wczoraj nad realizacją budżetu państwa za ubiegły rok i udzieleniem rządowi Donalda Tuska absolutorium za 2013 r. oraz nad realizacją założeń polityki pieniężnej w minionym roku.

A miało być tak pięknie

Gdy na przełomie 2012 i 2013 roku trwały intensywne prace w parlamencie nad ubiegłoroczną ustawą budżetową, kolejny raz ekipa Donalda Tuska zapewniała, jak dzięki działaniom rządu będzie dobrze, a na pewno lepiej niż w roku poprzednim. W przyjętym pod koniec stycznia 2013 r. budżecie założono, że dochody budżetowe z podatków (stanowiące ok. 80 proc. dochodów budżetowych) będą o ponad 5 proc. (13 mld zł) wyższe niż prognozowane do realizacji za rok 2012.

Wyższa prognoza miała wynikać przede wszystkim z zapowiadanego przez ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz premiera Donalda Tuska ożywienia gospodarczego. Opowieść rządu o poprawie sytuacji w polskiej gospodarce trwała przez następne kilka miesięcy. Ożywienie gospodarcze nie chciało jednak nadejść i propagandowe zaklinanie rzeczywistości musiało się skończyć.

Faktycznie realizowane, w trakcie roku 2013, dochody z podatków tak bardzo rozmijały się z przyjętymi założeniami, że rząd został zmuszony do nowelizacji budżetu, którą przeprowadzono ustawą z września ubiegłego roku. Wydatki budżetowe obcięto o ponad 7,5 miliarda złotych. Istotnie w dół skorygowano również prognozę dochodów podatkowych.

Najwyższa Izba Kontroli – która pozytywnie oceniła wykonanie budżetu państwa – wyliczała, że dochody podatkowe były o 25,3 mld zł niższe od planowanych w ustawie budżetowej z 25 stycznia 2013 roku. W tym dochody z podatku VAT niższe o 10,3 proc. (13 mld zł), wpływy z podatku dochodowego od przedsiębiorstw (CIT) niższe o 22,1 proc. (6,6 mld). O 6 proc. niższe były dochody z podatku akcyzowego, a o 3,8 proc. z podatku dochodowego od osób fizycznych (PIT). Dochody podatkowe były nawet niższe od zrealizowanych w 2012 r. – o 2,7 proc. oraz od tych z 2011 r. – o 0,6 procent.

Jednocześnie obniżyła się skuteczność poboru podatków, a zaległości z tytułu podatków i innych należności budżetowych zwiększyły się, w porównaniu do 2012 r., o 20,1 procent. Warto zwrócić uwagę, że obniżaniu wpływów z podatków wcale nie towarzyszy obniżanie samych podatków. Jest wręcz przeciwnie. Corocznie rząd sięga coraz głębiej do kieszeni przedsiębiorców i osób fizycznych, jak choćby w ostatnim roku, podnosząc akcyzę czy zamrażając progi podatkowe i kwotę wolną od podatku. Bardziej skuteczny od rządu wcale nie był również Narodowy Bank Polski, który nie zrealizował inflacyjnego celu polityki pieniężnej – utrzymania inflacji na poziomie 2,5 proc. w przedziale odchyleń plus/minus 1 punkt procentowy. Przez 11 miesięcy inflacja znajdowała się poniżej przyjętej dolnej granicy.

Dobry humor ministra finansów

Faktyczna porażka polityki prowadzonej przez rząd nie przeszkadza jednak np. ministrowi finansów w zachowaniu dobrego humoru. Minister Mateusz Szczurek wzorem swojego poprzednika na fotelu ministra finansów Jacka Rostowskiego wybrał ucieczkę od meritum i – w sytuacji braku argumentów, tak jak minister Rostowski – począł wdawać się w słowne potyczki z opozycją. – Gdyby nie nowelizacja budżetu w trakcie 2013 roku, konieczne byłyby większe oszczędności – odpowiadał na zarzuty opozycji minister finansów. Minister Szczurek ocenił, że już w momencie, gdy budżet uchwalano, było prawie pewne, że bez jego nowelizacji – ze względu na pogarszającą się sytuację gospodarczą – się nie obędzie. Wówczas jednak minister Rostowski co najwyżej nie wykluczał możliwości nowelizacji, „jeśli będzie taka potrzeba”. Jednocześnie Donald Tusk zyskał kilka miesięcy – do czasu wrześniowej nowelizacji budżetu – by powołując się na założenia nierealnej ustawy budżetowej, móc opowiadać przed telewizyjnymi kamerami, jak bardzo polska gospodarka pod jego rządami się rozwija. Od ministra finansów usłyszeliśmy wczoraj także, że rząd bardzo dba o finanse państwa, a także dzięki podjętym działaniom zwiększył zatrudnienie.

Prezes NBP Marek Belka ocenił, że Narodowy Bank Polski zrealizował główne zadanie polityki monetarnej – utrzymania stabilnego poziomu cen. W czerwcu inflacja wyniosła zaledwie 0,3 proc. i jest bardzo prawdopodobne, że wkrótce doświadczymy nawet groźnego dla gospodarki zjawiska, przeciwnego do inflacji – deflacji. – Obecnie jest [inflacja – przyp. red.] na bardzo niskim poziomie. Przejściowo spadnie w lecie w okolice lub poniżej zera, ale przewidujemy powolny powrót do celu inflacyjnego – ocenił prezes Narodowego Banku Polskiego. Zdaniem prezesa Belki, nie powinna w Polsce pojawić się deflacja rozumiana jako „niekorzystny proces zakłócający mechanizm kształtowania decyzji w gospodarce”. Wniosek o nieudzielenie rządowi absolutorium za 2013 rok złożyło Prawo i Sprawiedliwość. Według wiceprezes PiS Beaty Szydło, rząd odpowiedzialny jest za marnotrawienie środków publicznych, rozmontowanie systemu finansów publicznych i dalsze zadłużanie kraju. Szydło zwróciła uwagę, że w budżecie na 2013 r. rząd przestrzelił wszystkie najważniejsze wskaźniki makroekonomiczne – wzrost gospodarczy, deficyt budżetowy, dochody, inflację, konsumpcję i inwestycje. – Dlaczego budżet został przyjęty w takim kształcie, czy wynikało to tylko z nieumiejętności przewidywania, pomyłek, a może była to świadoma kalkulacja polityczna, a budżet państwa został wykorzystany jako instrument walki politycznej po to, by Platforma Obywatelska i PSL realizowały tylko swoje cele polityczne? – pytała Szydło. Wiceprezes PiS wyliczała, że tylko w ciągu roku w wyniku działań rządu dług publiczny zwiększył się o 42 miliardy – do ok. 900 miliardów. Przypomniała, że przed wrześniową nowelizacją budżetu, by można było budżet znowelizować, rząd musiał doprowadzić – aby móc się bardziej zadłużyć – do przyjęcia ustawy o zawieszeniu ostrożnościowego progu zadłużenia.

Artur Kowalski
Nasz Dziennik, 24 lipca 2014

Autor: mj