Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Co łączy TVN i WSI?

Treść

Nazwiska "ojców" ITI, założycieli TVN: Mariusza Waltera i Jana Wejcherta, przewijają się w ustaleniach komisji weryfikacyjnej WSI. Taką informacją żyje świat dziennikarzy



"Gazeta Polska": jeden z szefów programowych TVN Milan Subotić był agentem WSI, a jego oficer prowadzący gen. Konstanty Malejczyk, doradcą Samoobrony. Najpierw sprawa potajemnego nagrania rozmów polityków PiS z posłanką Renatą Beger miała być inicjatywą dwóch dziennikarzy TVN. Potem się dowiedzieliśmy, że współinicjatorem akcji był wiceszef Samoobrony Janusz Maksymiuk. Tymczasem inspiracja mogła pochodzić z jeszcze innego źródła. Kilka dni przed emisją programu w biurach sejmowych Samoobrony widywano gen. Malejczyka. Miał on być oficerem prowadzącym Suboticia, którego komisja weryfikacyjna WSI miała zidentyfikować jako agenta WSI.
Według "Gazety Polskiej", komisja likwidacyjna WSI ustaliła, że Milan Subotić współpracował z WSW w czasach PRL (od 1984 r.), a od około 1993 r. był współpracownikiem WSI. Jego oficerem prowadzącym był nie byle kto, bo swego czasu szef tych służb, gen. Konstanty Malejczyk.
"Według naszych informatorów Malejczyk na kilka dni przed programem spotkał się z posłem Samoobrony Januszem Maksymiukiem, dyrektorem Biura Krajowego tej partii, byłym członkiem PZPR i SLD", czytamy w artykule.
Wszyscy uczestnicy tych zdarzeń zaprzeczają.
Potwierdzenie, że tak było, uzyskaliśmy z trzech niezależnych, możliwie najlepszych źródeł informacji - powiedział nam redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz.
Nie ma żadnych przecieków z komisji, stwierdza minister Antoni Macierewicz, pewny kandydat na szefa nowej Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Nazwisko Subotica jako jedno z pierwszych pojawiło się na "dziennikarskiej giełdzie" po tym, gdy jedna ze stacji radiowych podała w ubiegłym tygodniu wiadomość o istnieniu listy agentów WSI w mediach. W sejmowych kuluarach wymienia się jeszcze dwa inne: "ojców" ITI, założycieli TVN Mariusza Waltera i Jana Wejcherta.
Po informacji o Suboticu pytaliśmy dziennikarzy TVN, jaką rolę pełni on w stacji. Wszyscy podkreślali, że co prawda nie jest "ze świecznika", ale na pewno mieści się w ścisłym gronie decyzyjnym.
Jest prawą ręką Edwarda Miszczaka, a on jest praworęczny , żartował jeden z dziennikarzy. Ale ten żart najlepiej oddawał rolę zastępcy dyrektora programowego TVN.
Warto zaznaczyć, że wówczas nie było jeszcze wiadomo o podejrzeniach, które badała "Gazeta Polska" i domniemanych związkach Subotica z prowokacją, która stała się zaczynem żądań natychmiastowej dymisji rządu. Dziś TVN zaprzecza, jakoby pełnił on tak ważną rolę. O planach programu Andrzeja Morozowskiego i Tomasza Sekielskiego mieli wiedzieć tylko szef TVN Piotr Walter, jego zastępca Adam Pieczyński (prywatnie mąż Justyny Pochanke, "gwiazdy" TVN24) i Miszczak.
To niemożliwe, by o tych nagraniach nie wiedział Subotić, mówi nam pracownik TVN.

Nieudany werbunek?
Milan Subotić nie jest w mediach osobą "znikąd". Jego żona Małgorzata jest publicystą politycznym dziennika "Rzeczpospolita". On sam pracował wcześniej w TVP, a do Dziennika Telewizyjnego przyszedł zaraz po tym, gdy gros dziennikarzy zostało wyrzuconych jako negatywnie zweryfikowani po 13 grudnia 1981 roku. W wolnej już Polsce został szefem Teleexpressu. W 1996 r. ze swoimi dziennikarzami bawił się z gangsterami z mafii pruszkowskiej na imprezie w klubie Dekadent. Potem przeniósł się do nowo powstającej TVN, gdzie zajął się m.in. pozyskiwaniem dziennikarzy. Potem był także szefem Faktów w tej stacji. Dziś jako zastępca "programowego guru" stacji Miszczaka ma wpływ na kształt i formę wszystkich programów publicystycznych. Twierdzi, że nigdy nie współpracował ze służbami, choć próbowano go werbować. Nie wymienia nazwiska gen. Malejczyka. Oświadczył, że powoływanie się przez gazetę na ustalenia komisji weryfikacyjnej WSI jest "bezczelnym kłamstwem", bo, po pierwsze, komisja "nie mogła ustalić nieprawdy", a po drugie, "niemożliwe, żeby minister Antoni Macierewicz dopuścił do powstania przecieków z prac komisji".
"Jedyny mój kontakt z WSI miał miejsce w I połowie 1992 r. podczas pracy w Wiadomościach TVP i była to bezskuteczna próba werbunku, zapewne przeciwko Antoniemu Macierewiczowi", napisał Subotić. O tym, jakie informacje krążyły o nim od dawna w świecie dziennikarskim, mówią jego koledzy dziennikarze z TVP. Dlaczego tak późno?
Subotić nie wziął udziału w specjalnej audycji na antenie TVN24, gdzie władze stacji tłumaczyły się z całej sprawy. Pieczyński mówił wręcz, że "są za PiS, bo TVN transmitowała niedzielny wiec ze Stoczni Gdańsk" czy konferencje tej partii. Trudno jednak, żeby nie robił tego kanał informacyjny.
A przecież Subotić to nie jedyna postać TVN, o której mówi się w kontekście współpracy ze służbami. Wśród dziennikarzy od soboty krąży informacja, że mocne materiały są także na Jana Wejcherta i Mariusza Waltera. To też nic nowego. Niemal dokładnie 5 lat temu były oficer kontrwywiadu Jerzy Klemba, który oskarżył Porozumienie Centrum o finansowanie z pieniędzy FOZZ, wystosował oskarżenia także wobec ITI. Mówił wówczas, że przez firmę Waltera była sprowadzana elektronika. Obciążył twórcę TVN oskarżeniem o współpracę z II Zarządem Wywiadowczym, a ITI o czerpanie pieniędzy z FOZZ. Klemba przypuszczał, że ITI jest nadal "włączona w struktury wywiadu". W specjalnym oświadczeniu Walter zaprzeczył finansowaniu z pieniędzy FOZZ. Nie odniósł się jednak wówczas wprost do zarzutu dotyczącego rzekomej współpracy z wywiadem wojskowym PRL. Przed wydaniem oficjalnego stanowiska oświadczył jedynie, że "żarty się skończyły".

Malejczyk zaprzecza
Malejczyk, którego "Gazeta Polska" wskazuje jako oficera prowadzącego Suboticia, zaprzecza, jakoby się z nim kiedykolwiek widział. To jeden z ważniejszych oficerów, który w latach 1994:1996 był szefem WSI. Generał przeczy również informacjom o swoich związkach z Samoobroną, choć nie zabierał głosu, gdy niejednokrotnie pojawiał się w publikacjach jako osoba doradzająca Andrzejowi Lepperowi. W kręgu doradców szefa Samoobrony wymieniano równie często byłego szefa kontrwywiadu WSI Marka Mackiewicza i kontradmirała Kazimierza Głowackiego, szefa WSI po Malejczyku. Przed miesiącem Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie postawiła Malejczykowi zarzuty dotyczące afery handlu bronią.
Publikacja "Gazety Polskiej" wywołała kolejną polityczną burzę. Przewodniczący klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości Marek Kuchciński domagał się jasnego stanowiska TVN. Władze stacji wydały je jednak już godzinę przed konferencją posła. Poinformowały, że Subotić zdecydowanie zaprzecza doniesieniom gazety, i zaprzeczyły, jakoby miał wiedzę o kształcie programu "Teraz my!" sprzed tygodnia.
"TVN nie posiadał wcześniej żadnych informacji świadczących o rzekomej współpracy Milana Suboticia ze służbami specjalnymi", czytamy w mailu, jaki wszyscy dziennikarze TVN i TVN24 dostali od Pieczyńskiego.
PiS domaga się wyjaśnienia tej sprawy przez speckomisję. SLD idzie dalej, sejmowa komisja ds. służb specjalnych miałaby dostać specjalne uprawnienia śledcze i zbadać cały proces likwidacji WSI.
Mikołaj Wójcik, "Nasz Dziennik" 2006.10.04



"Przypadki - nieprzypadki"
PiS zrobiło błąd, rozmawiając z politykami typu Renata Beger. O ile sam fakt tych rozmów tłumaczy chęć zebrania większości rozbitej przez fatalne działanie Andrzeja Leppera, o tyle ich styl to polityczne bagno, od którego PiS chciało się odciąć. Nie udało się. To właśnie ta nieudana próba zmiany sposobu uprawiania polityki powinna stać się punktem krytyki dwóch polityków PiS. Postanowiono jednak uderzyć mocniej - hasłem "korupcja polityczna" i żądaniem dymisji rządu. Trudno więc było nie odnieść wrażenia, że to nie przypadek sprawił, iż właśnie dzień przed rozpoczęciem negocjacji z PSL nad nową większością ujawniona została taka "bomba".
TVN rękami i nogami broni się przed "zbiegiem okoliczności". W tłumaczeniach jednak od początku myli fakty. Bo najpierw to miała być inicjatywa Andrzeja Morozowskiego i Tomasza Sekielskiego. Potem się okazało, że w tym samym czasie na taki pomysł wpadł Janusz Maksymiuk. Kolejny przypadek - nieprzypadek... Najpierw informowano, że dopiero w ostatniej chwili miano się zorientować, jak mocne są nagrania. Teraz się dowiadujemy, że już 22 września doszło w TVN do spotkania "na szczycie", bo wiadomo było, co nagrano. To każe postawić kolejne pytanie: a może to znów nieścisła informacja i ustalano tam nie "co nagrano", ale "co ma być nagrane"?
W życiu politycznym i medialnym przypadki są wyjątkowo rzadkim zjawiskiem, a tym bardziej gdy na styku tych dwóch światów pojawiają się służby specjalne. I to te wyjątkowe - bo WSI to szczególny rozdział polskiej historii. We wszystkich najważniejszych aferach III RP - od FOZZ po paliwową - pojawiają się ich funkcjonariusze.
To prawda, że po raz pierwszy TVN z czegoś się tłumaczył. Nadal jednak chce wmawiać, że białe jest białe, a czarne jest co najwyżej szare. W końcu na wizji zawsze można podmienić kolory, a dziennikarzowi na odsłuchu przekazać z reżyserki, co ma mówić. To przecież stała praktyka największej telewizji "informacyjnej".
Mikołaj Wójcik




Ostatnie werbunki były w lipcu

Antoni Macierewicz, wiceminister obrony narodowej:
Spodziewałem się ostrej reakcji i burzy medialnej po ujawnieniu wstępnych tez raportu o likwidacji WSI. Muszę powiedzieć, że przygotowany nawet byłem na brutalniejsze podważanie wyników pracy i brutalniejsze ataki. To jest zupełnie naturalne. Jeżeli się uświadomi sobie, że jeszcze niedawno, bo w latach 90., w służbach werbunku pracowało 800 oficerów i żołnierzy, którzy przeszli szkolenie w GRU, to zrozumiemy. Jeszcze na początku tego roku w kluczowych punktach było ich blisko 40 i do końca działania WSI znajdowali się w bardzo newralgicznych punktach funkcjonowania WSI. Trudno się dziwić, że reakcja na zlikwidowanie tego nowotworu będzie bardzo brutalna, bardzo ostra. Te środowiska, które są zagrożone zmianą, jaką niesie ze sobą powstanie i powołanie nowych służb oraz likwidacja tego matecznika agentury postkomunistycznej, te środowiska będą bardzo brutalnie reagowały. Tak samo było w 1992 r., tak samo jest teraz. Wydawałoby się, że media powinny być wolne od agentury. Tymczasem od pierwszej połowy lat 90. w środowisku byłych oficerów oddziału Y, którzy przejęli władzę w WSI i sprawowali ją częściowo do jeszcze niedawna, powstała szeroko rozbudowana koncepcja opanowania mediów, częściowo środowisk opiniotwórczych, wyższych uczelni i doprowadzono do sytuacji całkowicie bezprawnego werbowania agentury, nieuzasadnionego żadnymi rzeczywiście względami ustawowymi. Do tego stopnia, że jeszcze ostatnie werbunki odbywały się w lipcu br., a więc już po wejściu w życie ustawy zakazującej werbowania agentury, bo wprawdzie do czerwca zakazu nie było, ale oczywiste było, że to jest niezgodne z prawem. Od czerwca jest oficjalny zakaz, mimo to w lipcu jeszcze werbowano dziennikarzy.

Fragment wypowiedzi dla Radia Maryja

Autor: ea